środa, 20 kwietnia 2011

Człowiek z żelaza?

Pisałem swojego czasu na temat niezrozumienia zasad ewolucji (ludzi i patogenów) przez lekarzy i skutkach z tego wynikających. Mówiłem wielokrotnie o polskiej "specjalności", którą jest "leczenie" przez lekarzy objawów - zamiast przyczyn - chorób. Widać moje wykłady i publikacje nie są w stanie wiele zmienić, bo ostatnio - na spotkaniu naukowym w Poznaniu - miałem przyjemność rozmawiać z dużą grupą kobiet, będących pod stałą opieką swoich lekarzy ginekologów. W trakcie dyskusji okazało się, że lekarze zalecają im suplementację żelaza - nawet przy braku jakichkolwiek objawów (a często nawet bez odchyleń od normy w badaniach laboratoryjnych)... Myślałem, że trafiłem na specyficzną grupę kobiet. Zacząłem więc pytać wszystkie moje pacjentki czy lekarz zalecił im suplementację żelaza i z jakiego powodu. Okazuje się, że większość odpowiada twierdząco... i jako przyczynę Panie mówią, że ich lekarz powiedział, że to "tak dla zdrowia, żeby Pani tak często nie chorowała".

Pozwolą więc Szanowne Panie i Szanowni Koledzy (po fachu), że coś wam wyjaśnię...

Nasze organizmy zostały wyposażone w szereg doskonałych mechanizmów zabezpieczających nas przed "obcymi" (wirusami, bakteriami, pasożytami). Od początku istnienia naszego gatunku w naszych organizmach toczy się ciągła walka - a nawet wojna - między patogenami i naszym ciałem.

Wypracowaliśmy całą masę metod radzenia sobie z nieproszonymi gośćmi:

  • Pasywny system obronny - to nasza budowa, nasza skóra, która chroni nasze wnętrze przed wnikaniem drobnoustrojów. Mamy stężony kwas  w żołądku, który zabija większość patogenów, która do niego trafi, itp.

  • Aktywny system obronny - to wszelkiej maści odruchy i reakcje naszego organizmu: kaszel, biegunka, kichanie - pozwalają wyrzucać poza nasz organizm tysiące bakterii; gorączka przyspiesza produkcję przeciwciał i wzmaga nasze pozostałe mechanizmy obronne (podobnie jak miejscowo stan zapalny). Przykładów są tysiące.

  • Aktywną broń chemiczną - czyli nasz układ immunologiczny, który precyzyjnie identyfikuje, namierza i niszczy każdą obcą komórkę.


Patogeny ewoluują tysiące razy szybciej niż my. W ciągu jednego pokolenia ludzkości, bakterie, wirusy i pasożyty mogą mnożyć się wiele tysięcy razy. Ich ewolucja i przystosowanie jest więc znacznie szybsze niż nasze. Dlatego ciągle udaje im się omijać nie tylko nasze mechanizmy obronne, ale w ostatnim czasie - także nasze leki (swoją drogą - jeśli Rząd Polski jest zainteresowany dyskusją i sposobem na to, jak unikać narastania oporności bakterii na antybiotyki - także w szpitalach - zapraszam Panią Minister na rozmowę. Warto, bo może to uratować zdrowie i życie tysięcy ludzi. Na razie jednak, Rząd nie jest zainteresowanym tym "błahym" problemem).

Poza wymienionymi mechanizmami, nasze ciało ma jeszcze jeden doskonały sposób na unikanie zakażeń - o którym nie tylko nie wie większość pacjentów, ale zdaje się, że nie wie o nim także większość lekarzy - ten sposób polega na obniżenieu poziomu żelaza we krwi...

Dlaczego żelazo może nam szkodzić? Przecież jest niezbędne dla zdrowia (i życia)...


Zaobserwowano to już dawno, w czasach "panoszenia się" gruźlicy. Wiele chorych osób w badaniach krwi miało niski poziom hemoglobiny (to taka cząsteczka we krwi, która umożliwia rozprowadzanie tlenu z płuc do tkanek). Lekarzom udało się wtedy powiązać ten fakt z niskim poziomem żelaza we krwi. Postanowiono więc podawać żelazo gruźlikom, którzy mieli zbyt mało hemoglobiny. Problem w tym, że ich stan wtedy szybko się pogarszał.

W innym badaniu w Somalii lekarze z misji medycznych z krajów zachodnich zadecydowali aby podawać tubylcom z niedoborem żelaza jego suplementy. W ciągu dwóch miesięcy liczba zakażeń u tych, którzy przyjmowali żelazo wzrosła z 8% do 38%...

Trzecia obserwacja pochodziła z krajów afrykańskich - gdzie często mężczyźni pili napoje z metalowych (żelaznych) pojemników. Z jakiegoś powodu chorowali na zakażenia amebą znacznie częściej niż mężczyźni z plemion, którzy stosowali naczynia ceramiczne.

Wprawdzie ostrzegałem wielokrotnie  przed przyjmowaniem suplementów, jednak widzę, że należy się szczegółowe wyjaśnienie tego problemu.

Przed erą antybiotyków (czyli przed 1945 rokiem) białko jaja kurzego było czasami stosowane jako "lekarstwo" na infekcje. Białko jajka kurzego bardzo silnie wiąże do swoich cząsteczek żelazo - uniemożliwia to skorzystanie z zapasów żelaza różnej maści patogenom. Z tego samego powodu jajka pozostają świeże stosunkowo długo bez konserwantów. I to pomimo faktu, że bakterie bardzo łatwo przenikają przez skorupkę.

Mleko kobiet karmiących piersią zawiera różne białka, z których ponad 20% stanowi tzw. laktoferryna. To także białko, które silnie wiąże jony żelaza. Dla porównania - mleko krowy ma od 0,5-3% laktoferryny. To jeden z powodów, dla których dzieci karmione piersią rzadziej chorują. Laktoferryna zresztą zawarta jest nie tylko w mleku, ale także w innych wydzielinach z ludzkiego ciała - łzach, ślinie, przesięku w miejscu skaleczenia - wszystko po to, aby utrudniać bakteriom dostęp do żelaza. Tak jak jest ono nam niezbędne do życia - tak samo bakterie nie mogą żyć i mnożyć się bez żelaza. Dlatego nasze organizmy wypracowały skuteczne sposoby na "ukrywanie" żelaza przed mikrobami. Efektem ubocznym bywa zmniejszona pula żelaza do wykorzystania przez nasz organizm, której objawem jest często niedokrwistość. Obniżony poziom czerwonych krwinek i hemoglobiny bywa czasami jedynym wyznacznikiem przewlekłego stanu zapalnego.

W naszej krwi znajduje się inne białko wiążące żelazo - transferyna (odkryta zresztą dzięki temu, że badacze, którzy odkryli wiązanie żelaza przez białko jaja kurzego, przewidzieli, że w organizmie człowieka powinna istnieć substancja o podobnym działaniu). Transferyna wiąże żelazo i uwalnia je tyko do wybranych komórek w naszym organizmie, a bakterie nie potrafią skorzystać z żelaza przenoszonego przez transferyny.

Niedobór białek - na przykład po urazie, krwawieniu, obfitej miesiączce, w chorobach nerek, czy przy złej diecie - sprawia, że w organizmie jest mniej transferyn. Tym samym może ona dostarczyć mniej żelaza do komórek, które tego żelaza potrzebują.

Często obserwowalnym efektem jest np. niedokrwistość (popularnie zwana anemią). Jeśli osoba taka otrzyma suplementy żelaza (zanim odbudowana zostanie pula białek) wolne żelazo we krwi staje się doskonałą pożywką dla bakterii, a szansa na śmiertelną infekcję znacząco rośnie. Właśnie z tego powodu umierało wiele osób, którym próbowano pomóc uzupełniając niedobory żelaza w czasie epidemii głodu w niektórych krajach. Intencje pomagających były szlachetne - panowało bowiem wtedy przekonanie, że niedokrwistość jest wynikiem niedoboru żelaza w diecie (niedożywienie) - a nie wyrafinowanym mechanizmem obronnym.

Dziś lekarze wiedzą (powinni przynajmniej) na czym polega mechanizm obronny obniżający poziom żelaza (mimo, że czasami towarzyszy mu niewielka anemia). Żelazo jest cennym zasobem dla nas i dla atakujących nas mikroorganizmów. W toku ewolucji wytworzyliśmy wyrafinowany system ograniczający dostęp do żelaza tym intruzom.

Mechanizm


Przy KAŻDEJ infekcji nasz organizm produkuje związek chemiczny zwany LEM (z ang. leukocyte endogenous mediator). Nie tylko podnosi on temperaturę ciała, ale także gigantycznie zmniejsza poziom dostępnego żelaza we krwi. Ale to nie wszystko - w trakcie infekcji obniża się (i to znacznie) wchłanianie żelaza z przewodu pokarmowego. Chcecie więcej? Udowodniono, że w trakcie choroby zmieniają się nasze preferencje żywieniowe - automatycznie unikamy pokarmów bogatych w żelazo (nie, nie szpinaku - tam nie ma dużo żelaza; mamy wtedy mniejszą ochotę np. na jaja czy szynkę; często pierwszym etapem wychodzenia z infekcji jest nagła ochota na jajecznicę - to nasz organizm domaga się uzupełnienia strat po opanowaniu zakażenia).



[caption id="attachment_1328" align="alignright" width="300" caption="Suplementacja żelaza przedstawiona na obrazku - przynosi w infekcjach taki sam efekt jak dostępne w aptece suplementy, ale znacznie szybciej"] Suplementacja żelaza - na obrazku - przynosi w infkecjach ten sam efekt co dostępne w aptece suplementy, ale znacznie szybciej[/caption]

To wszystko tylko po to, aby zmniejszyć dostępną dla patogenów pulę żelaza - dzięki temu nie mają jak żyć i nie mogą się mnożyć. Dla myślących zadanie - proszę się zastanowić, dlaczego dawno temu stosowano upuszczanie krwi u ciężko chorych osób i obserwowano w wyniku tej pozornie absurdalnej czynności większy odsetek wyzdrowień.

Szanowni LEKARZE i ich pacjenci - w latach 70. ubiegłego stulecia udowodniliśmy, że obniżony poziom żelaza i/lub niski poziom hemoglobiny lub czerwonych krwinek, pomaga w przypadku infekcji, a jego suplementacja jest często przeciwwskazana! Szczególnie u kobiet w ciąży lub w przypadku ciężkich zakażeń (w tym na salach intensywnej opieki medycznej). Okazuje się jednak, że wielu z Was o tym nie wie!

Proszę więc zapamiętać - podawanie preparatów żelaza pacjentom może im bardzo zaszkodzić, zwłaszcza osobom w trakcie infekcji!

Moje apele do władz uczelni i Ministerstwa Zdrowia o wprowadzenie ewolucji do programów nauczania niestety nie przyniosły żadnego efektu. Pewnie nawet nikt ich nie czyta. Jeśli jednak kiedyś ktoś zechce zainteresować się problemem edukacji lekarzy - jestem do dyspozycji. Tym bardziej, ze naprawdę jest sporo do nadrobienia.

Acha, byłbym zapomniał - Szanowna Pani Minister E. Kopacz! Jeśli kiedyś stwierdzi Pani, że problem narastającej oporności patogenów na antybiotyki jest istotny (szczepy NDM-1 są już w Europie, niedługo pewnie pojawią się też u nas) - proszę jednak się ze mną skontaktować. Możemy radzić sobie z tym problemem całkiem skutecznie. Wystarczy zrozumieć ewolucję i adaptację naszego przeciwnika...

Z poważaniem
Maciej Zatoński, lekarz


 

6 komentarzy:

  1. A jakie jest Pana zdanie, Doktorze, na temat "leków immunostymulujących" zawierających laktoferrynę? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. immunokompetencja to miedż z wołowiny i sałaty jedzonych z dala od białek mleka, które praktycznie blokują wchłanianie. jak wonroba, szpik i mózg są pełne miedzi to nie ma ani białaczek ani gryp ani nowotworów, bo leukocyty mają ostrą, miedzianą amunicję. Mówienie prawdy skończyło by się szybko upadkiem biznesu medycznego, dlatego lekarze to albo kłamcy albo powtarzający kłamstwa [WULGARYZM]. Dopóki płacimy za leczenie a nie za bycie zdrowymi doputy lekarze leczą nie utrzymują w zdrowiu. Zdrowie jest w mięsnym i zieleniaku a nie u lekarza! Trzeba tylko przeczytać Exodus z Bibli, przestać słuchać [WULGARYZM] w białych kitlach i zacząć jeść mięso zwierząt trawożernych a nie świnki w śmietanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Mleko kobiet karmiących piersią zawiera różne białka, z których ponad 20% stanowi tzw. laktoferryna. To także białko, które silnie wiąże jony żelaza. Dla porównania – mleko krowy ma od 0,5-3% laktoferryny. To jeden z powodów, dla których dzieci karmione piersią rzadziej chorują."

    Wydaję mi się, że ten cytat z powyższego tekstu odpowiada na Pani pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mowa o laktoferrynie z mleka kobiecego - to rozumiem, ale z tego, co wiem, Doktor Zatoński jest sceptycznie nastawiony do różnej maści preparatów OTC, stąd moje pytanie ;) Z pokarmu naturalnego ta laktoferryna się wchłania, ale czy jest jakiekolwiek uzasadnienie stosowania jej w postaci farmaceutyków "na odpornośc? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, ale z tego co pamiętam z biochemii to laktoferryna z preparatów jest rozkładana do aminokwasów w jelitach, tym samym wykazuje wprawdzie działanie ograniczające wzrost niektórych bakterii in vitro, ale nie ma zadnego dzialania in vivo. Poza tym laktoferryna nie ma nic wspolnego z dzialaniem "na odpornosc". To sprytny chwyt marketingowy, nic poza tym. Zreszta prosze zapoznac sie z badaniami (dokladnie) producenta tego preparatu. Szkoda pieniedzy :)
    Postuluje sie jedynie pozytywny wplyw immunomodulujacy lizatów bakteryjnych (antygenów) niespecyficznie pobudzajacych uklad odpornosciowy. Na badania dokladne trzeba jeszcze troche poczekac.

    OdpowiedzUsuń
  6. [...] O tym dlaczego nie zawsze warto suplementować żelazo, czytaj tutaj. [...]

    OdpowiedzUsuń